Czy jemy padlinę?
Superwizjer TVN opublikował ostatnio wstrząsający reportaż o tym, co dzieje się w polskich ubojniach. Okazuje się, że do rzeźni trafiają tysiące chorych lub padłych krów. Zamiast płacić 2500 zł za zdrową krowę przedsiębiorcy kupują konające lub martwe "leżaki" za 400 złotych. Zajmują się tym setki pośredników, co świadczy dobitnie, że nie mówimy o pojedynczych przypadkach, ale o masowym biznesie. Najbardziej przeraża fakt, że proceder odbywa się poza jakąkolwiek kontrolą weterynaryjną. W reportażu pokazane jest jak pracownicy ubojni przystawiają na padlinie pieczątkę lekarza weterynarii poświadczając, że to co powinno trafić do utylizacji jest pełnowartościowym produktem. Świadek mówi też o łapówkach, jakie dostaje weterynarz za przymykanie oka. Z wypowiedzi rzeźników dowiadujemy się, że najgorsze ochłapy są wykorzystywane do kebabów.
Mięso z nielegalnego uboju krów w polskich rzeźniach eksportowano do 14 krajów Unii Europejskiej. Oprócz Polski trafiło do Czech, Estonii, Finlandii, Francji, Litwy, Łotwy, Portugalii, Rumunii, Hiszpanii, Szwecji, Niemiec, Słowacji i na Węgry. Spożycie produktów z chorych krów i padliny może spowodować zakażenie pozajelitowe, ropnie, owrzodzenia, zapalenie dróg żółciowych, płuc, opon mózgowo-rdzeniowych, szpiku kostnego, kości i wreszcie prowadzącą do śmierci sepsę. Dlaczego przedsiębiorcy ryzykują naszym zdrowiem i życiem? Bo to świetny biznes. Średniej wielkości ubojnia, jeśli przetwarza jedynie "leżaki", może zarobić rocznie 2,5 miliona złotych. Ta uczciwa, wykorzystująca jedynie zdrowe zwierzęta - jedynie 400 tysięcy. Pracownicy też nie mają powodów do narzekań. Na nockach zarabia się od 3 do 5 tysięcy złotych netto miesięcznie.
W ostatnich latach ciągle słyszymy o chorobie wściekłych krów, świńskiej grypie, afrykańskim pomorze świń, toksycznych norweskich łososiach, mleku pełnym antybiotyków i hormonów. Można oczywiście powiedzieć, że przecież musimy coś jeść. Owszem, ale jako konsumenci powinniśmy domagać się zarówno zachowywania standardów sanitarnych, jak i humanitarnego traktowania zwierząt. Możemy też wybrać mniejsze zło i zwiększyć w swoim menu ilość kasz, warzyw, soczewicy i lokalnych, ekologicznych produktów. Jest ich coraz więcej na rynku, a ich cena niemal nie odbiega od żywności nafaszerowanej chemią. Z własnego doświadczenia wiem, że warto.
Poniżej dwie części wstrząsającego reportażu TVN:
https://www.tvn24.pl/superwizjer-w-tvn24,149,m/chore-bydlo-kupie-chore-krowy-sprzedawane-na-mieso-w-rzezniach,903977.html
A jeżeli sądzicie, że normalna "produkcja zwierzęca" wygląda lepiej, obejrzyjcie ten film.
Komentarze
PK @ 159.205.89.*
wysłany: 2019-02-02 21:18
Szanowny Panie Rafale,
problem polega na złym systemie ubezpieczeń rolników i niedoborze źle opłacanych weterynarzy powiatowych, których - z racji niskich wynagrodzeń - jest za mało.
Oczywiście, takie postępowanie rozmaitych handlarzy, ubojni i rolników jest wysoce naganne i szkodliwe dla prestiżu polskiego mięsa w Europie i świecie. Są to działania krótkowzroczne i obliczone wyłącznie na szybki i łatwy zysk, ale zaradzić temu mogą nie drastyczne kary, ale zmiany systemowe. Kary wyeliminują proceder tylko na krótką metę i po wzmożeniu on wróci. Cały system powinien być skonstruowany, żeby ów proceder się nie opłacał. Choćby wprowadzenie w ubojniach obowiązku odbioru mięsa wyłącznie od hodowców posiadających aktualną polisę ubezpieczeniową.
AS @ 31.11.216.*
wysłany: 2019-02-03 07:43
TVN!
Przeszedł pan całkowicie na "jasna stronę mocy"? :-)
Można oślepnąć od tego "światła"!
Poza tym OK.
Słownik języka polskiego:
proceder:
«działanie, często stanowiące czyjeś źródło utrzymania,
uznawane za niezgodne z zasadami moralnymi lub prawem»
Cokolwiek więc jest procederem,
"wypalać gorącym żelazem."
Tyle.
Derkacz @ 79.187.102.*
wysłany: 2019-02-02 11:46
Świetny felieton! Powiem Panu, że po przeczytaniu poważnie zastanawiam się czy na stałe nie zrezygnować z mięsa...